Wyjazd SAF UP do Norwegii (Bergen) 19-26 luty 2024 r.

Jak na Studencką Akademię Fotograficzną “Szafir” Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie przystało, jesteśmy rządni przygód i pięknych kadrów. Znaleźliśmy je w Norwegii. 

Zanim jednak tam dotarliśmy, musieliśmy udać się do Gdańska, gdzie przy okazji zwiedziliśmy Stare Miasto. Po tym urokliwym przystanku wsiedliśmy w samolot i nasz kompas obrał kurs na portowe miasto Bergen (🇳🇴). Spełniło ono nasze oczekiwania na sto procent. Po prawie 24 godzinnej podróży wylądowaliśmy i ruszyliśmy spędzić wieczór w apartamencie. Niektórzy z nas postanowili nie tracić czasu i od razu wyruszyć na wieczorny spacer po okolicy. Reszta świętowała urodziny naszej koleżanki Oliwii. 

W drugim dniu naszej przygody wstaliśmy z samego rana i wybraliśmy się pozwiedzać. Postanowiliśmy pójść w kierunku Bryggen oraz centrum miasta. Zaszczyciło nas ono pięknymi graffiti i malunkami na domach oraz murach. Dzieła dodawały jeszcze więcej kolorów już malowniczemu i barwnemu miastu. Po drodze mijaliśmy dzielnicę rybacką oraz port, w którym mogliśmy obserwować większe i mniejsze łodzie oraz codzienne życie pracujących na nich ludzi. Mieszkańcy zawsze chodzą tam uśmiechnięci. Byli bardzo pomocni i przyjacielscy wskazując nam najlepszą trasę. Dążąc do Bryggen obraliśmy dłuższą drogę, by przejść przez malownicze, wąskie uliczki podziwiając tutejszą architekturę. Mnóstwo małych drewnianych domków pomalowanych było na rozmaite i intensywne kolory. Zastanawiając się dlaczego tak jest doszliśmy do wniosku, że mają one ożywiać otoczenie i wprawiać w dobry nastrój. Bergen jest bowiem jednym z najbardziej deszczowych miast Europy, gdyż średnio przez 230 dni w roku występują tam opady deszczu. My na szczęście trafiliśmy na całkiem niezłą pogodę. Całe popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu, robieniu zdjęć oraz na przemykaniu przesmykami zabytkowej dzielnicy handlowej. Jeden sympatyczny staruszek zaczepił nas i opowiedział nam, że pochodzi wraz z rodziną z dalekiej północy Norwegii i przyjechał tu specjalnie po to, by kupić obraz przedstawiający dawne łodzie rybackie z czasów dzieciństwa jego mamy. Podróże kształcą, a poznawanie miejsca poprzez poznawanie ludzi w nim żyjących jest zdecydowanie jedną z najlepszych metod. Późnym wieczorem ponownie przeszliśmy się obok portu i zrobiliśmy kilka zdjęć nocnej panoramy miasta. 

W naszym trzecim dniu w Bergen już z samego rana wyruszyliśmy w góry z jednym celem: dotrzeć na szczyt przed wschodem słońca i złotą godziną. I musimy powiedzieć, że udało nam się to! Złota godzina przy jeziorze była niesamowita. Wykorzystaliśmy ją na maksa i udaliśmy się w dalszą drogę. Kolejnym etapem naszej wędrówki było przemierzanie malowniczych krajobrazów. Po drodze napotkaliśmy kilka kamiennych stosików – hörgrs, które według wierzeń nordyckich mają zapewniać ochronę oraz błogosławieństwo Thora podczas podróży. Wiara w starych bogów często przejawia się w najmniejszych szczegółach.W pewnym momencie zeszliśmy z głównej trasy i weszliśmy głęboko w las, aby głębiej poznać tutejszą przyrodę. Wybór trasy przez Sandviksfjellet okazał się strzałem w dziesiątkę – prowadziła ona wzdłuż urokliwego wodospadu, otoczonego przez kamienie pokryte mchem, ale czy to na pewno kamienie? Kilkoro z nas zastanawiało się czy to nie przypadkiem skalne trolle spotykane w tych lasach, które za dnia ucinają sobie smaczną drzemkę, a nocą urządzają dzikie harce. Następnie skierowaliśmy się w stronę domu, ciesząc się malowniczym widokiem na fiordy. 

W dzień czwarty pogoda nie dopisywała tak jak do tej pory. Od samego rana padał mocny deszcz ze śniegiem, czyżby to efekt niezłożonej ofiary? Jednak jako ambitni fotografowie nie mogliśmy usiedzieć w miejscu i wyruszyliśmy w poszukiwaniu nowych przygód. Szybko dotarliśmy do punktu widokowego z którego można było zobaczyć wzburzony fiord  i zamglone miasto. Idąc dalej trafiliśmy do parku, w którym znajdował się niewielki wodospad, a zanim ścieżka, która zaprowadziła nas do drewnianych schodów obrośniętych pnączem i ostrokrzewem, prowadzących do starego kotwicowiska. Niestety nie zabawiliśmy tam długo, bo nastąpiło oberwanie chmury i gradobicie. Cali przemoczeni wróciliśmy do apartamentu. 

W dniu piątym ponownie wyruszyliśmy w stronę gór. Wybraliśmy ścieżkę, zbudowaną z kamiennych schodów, która miała długość 1099 metrów o nachyleniu terenu 20-40%. Wejście na Stoltzekleiven trwało trochę czasu, a deszcz, śnieg i grad nie pomagały nam w podejściu. Zadziwiająca dla nas była kondycja wiecznie biegających Norwegów oraz ich stroje. Były one bowiem znacznie lżejsze niż nasze. Po dotarciu na szczyt ruszyliśmy w kierunku Fløyen oddalonego o około trzy i pół kilometra od Stoltzekleiven, które według podań miało być siedliszczem straszliwych trolli i olbrzymów (jotunów). Ci nie są już tak mili jak mali leśni przyjaciele. Droga prowadziła obok znanych nam już jezior oraz gęsty las porośnięty mchem. Po południu dotarliśmy do stacji kolejki oraz parku, w którym zadomowiły się wspomniane już trolle. Okazało się, że nie są one aż tak straszne jak opisywano je w podaniach, a ich postacie wywołują raczej uśmiech na ustach. Późnym wieczorem, zmęczeni wróciliśmy do naszego apartamentu, aby odpocząć po intensywnym dniu. 

Szósta i zarazem ostatnia doba naszego pobytu w Bergen rozpoczęła się pakowaniem. Następnie odwiedziliśmy dwa Uniwersytety, które znajdują się w tym mieście. Były to Uniwersytet w Bergen oraz Norweska Szkoła Ekonomii NNH. Wykonaliśmy też kolejną już grupową sesję zdjęciową. Następnie Jakub – odtwórca wczesnego średniowiecza działający w Stowarzyszenie Chorągiew Rycerstwa Ziemi Lubelskiej oraz w Drużynie Grodów Czerwieńskich zapozował nam w historycznym, słowiańskim stroju, czego efektem są piękne zdjęcia. Kuba jako pasjonat historii oraz mitologii nordyckiej, co jakiś czas opowiadał nam ciekawostki i podania o wikingach oraz ich wierzeniach. Okazuje się, że słowo “wiking”, a właściwie “vikingr” nie jest określeniem człowieka a zawodu jakim parali się mieszkańcy Skandynawii oraz nazwą wypraw łupieżczych. Zapisali się oni nie tylko w skandynawskich sagach, ale również w kronikach krajów południowych, Waregowie bowiem stanowili elitarny segment straży cesarskiej na dworze bizantyjskim.  Ponownie zagłębiliśmy się w zakamarki starego Bergen gdzie znaleźliśmy łódź płaskodenną – tak zwany Drakkar, którym to Mieszkańcy Północy żeglowali do dalekich krajów. Podczas swoich wypraw dotarli do Grenlandii, Ameryki Północnej oraz przez Morze Śródziemne na Bliski Wschód. Na sam koniec nadszedł czas na pamiątki oraz zakup regionalnych smakołyków. Wieczorem udaliśmy się w stronę lotniska. Czekając na samolot, który zabierze nas do Ojczystego kraju, wędrowaliśmy się po obiekcie uchwycając kilka ciekawych kadrów. Nad ranem dotarliśmy do Gdańska, skąd o poranku ruszyliśmy do Lublina. 

Droga powrotna ponownie zajęła 24 godziny dając nam łącznie ponad siedmiodniowy wyjazd. Każda minuta była jednak tego warta. Pobyt w kraju Wikingów, Trolli, nordyckich sag, wierzeń i biesiad, które niosły się echem po dzikiej puszczy, na długo zapadnie w naszej pamięci. Miejsca, które zwiedziliśmy lub odkryliśmy przypadkiem oraz podania i historie, które usłyszeliśmy zostaną z nami na długo.

Tekst: Jakub Iskra, Marta Stępnik
fot. Studencka Akademia Fotograficzna UP w Lublinie